„Mozart i Salieri” i „Pan Twardowski” – po premierach
„Mozart i Salieri” i „Pan Twardowski” – po premierach
W gmachu przy ul. Lubicz 48 druga połowa listopada upłynęła pod znakiem premier.
20 i 21 listopada na Scenie Kameralnej można było zobaczyć nową realizację „Mozarta i Salieriego” N. Rimskiego-Korsakowa. Tydzień później, 26, 27 i 28 listopada, świętowaliśmy pierwszą baletową premierę sezonu – „Pana Twardowskiego” L. Różyckiego.
Mozart, Salieri i... Puszkin
To już trzecia odsłona kameralnej opery Rimskiego-Korsakowa w historii naszego teatru – po realizacjach z 1981 i 2001 roku. Reżyser Fred Apke i kierownik muzyczny Kai Bumann postanowili wzbogacić treść spektaklu o wybór poezji Aleksandra Puszkina – autora dramatu, który posłużył Rimskiemu za libretto jednoaktówki. Wprowadzając do nowej realizacji przeznaczoną dla aktora postać Poety, twórcy rezygnują z eksponowania sensacyjnej anegdoty o Mozarcie otrutym przez zazdrosnego rywala i kierują uwagę odbiorcy ku innym aspektom dzieła. Jak pisze Elżbieta Kamińska z Kultury Na Co Dzień:
Postać Poety, w którą na premierze wcielił się Kamil Pudlik, stworzyła pewną klamrę sztuki. Jako widownia zostajemy wciągnięci w proces tworzenia dzieła Puszkina – „Mozart i Salieri”. Widzimy, z czym zmaga się artysta podczas jej narodzin. Podążamy za jego słowem, jesteśmy w stanie poczuć emocje, które gromadzą się w bohaterze. Wiernie obserwujemy rozterki i walkę myśli, z którymi zmaga się twórca.
Scena Kameralna poprzez swoją niewielką powierzchnię i rozmieszczenie publiczności po trzech stronach kwadratu sprawia, że sztuka pochłania nas jeszcze bardziej. Aktorzy w danych kwestiach zwracają się bezpośrednio do konkretnego widza, nawiązując z nim kontakt wzrokowy – co nadaje ważności i dostarcza przeżyć, które zostają z nami na pewien czas. Po wyjściu z budynku i zamknięciu drzwi strefy artystycznej budzą się one i pragną analizy. (czytaj dalej)
To, co najważniejsze, rozgrywało się między głównymi protagonistami. Oparta na rozbudowanych monologach partia Salieriego jest trudna dla śpiewaka, ale powstała przecież dla legendarnego basa Fiodora Szalapina. Tym większe uznanie dla Sebastiana Marszałowicza, swobodnego wokalnie, a przede wszystkim interpretującego tekst tak, że przykuwał on uwagę widzów. – Jacek Marczyński, Ruch Muzyczny (czytaj dalej)
[…] wymaganiom sprostali odtwórcy obydwu dramatis personae pierwszej obsady: Sebastian Marszałowicz jako Salieri i Jarosław Bielecki w partii Mozarta, wygrywając głosem, jego brzmieniem, charakter obydwu protagonistów i ich stany emocjonalne. W drugiej obsadzie dodatkowo doszedł do głosu konflikt pokoleń za sprawą przeciwstawienia sobie Wołodymyra Pańkiwa, doświadczonego śpiewaka ze stażem scenicznym, oraz Adriana Domareckiego, będącego jeszcze studentem. – Lesław Czapliński, Maestro.net (czytaj dalej)
Postać Poety, w którą na premierze wcielił się Kamil Pudlik, stworzyła pewną klamrę sztuki. Jako widownia zostajemy wciągnięci w proces tworzenia dzieła Puszkina – „Mozart i Salieri”. Widzimy, z czym zmaga się artysta podczas jej narodzin. Podążamy za jego słowem, jesteśmy w stanie poczuć emocje, które gromadzą się w bohaterze. Wiernie obserwujemy rozterki i walkę myśli, z którymi zmaga się twórca.
Scena Kameralna poprzez swoją niewielką powierzchnię i rozmieszczenie publiczności po trzech stronach kwadratu sprawia, że sztuka pochłania nas jeszcze bardziej. Aktorzy w danych kwestiach zwracają się bezpośrednio do konkretnego widza, nawiązując z nim kontakt wzrokowy – co nadaje ważności i dostarcza przeżyć, które zostają z nami na pewien czas. Po wyjściu z budynku i zamknięciu drzwi strefy artystycznej budzą się one i pragną analizy. (czytaj dalej)
To, co najważniejsze, rozgrywało się między głównymi protagonistami. Oparta na rozbudowanych monologach partia Salieriego jest trudna dla śpiewaka, ale powstała przecież dla legendarnego basa Fiodora Szalapina. Tym większe uznanie dla Sebastiana Marszałowicza, swobodnego wokalnie, a przede wszystkim interpretującego tekst tak, że przykuwał on uwagę widzów. – Jacek Marczyński, Ruch Muzyczny (czytaj dalej)
[…] wymaganiom sprostali odtwórcy obydwu dramatis personae pierwszej obsady: Sebastian Marszałowicz jako Salieri i Jarosław Bielecki w partii Mozarta, wygrywając głosem, jego brzmieniem, charakter obydwu protagonistów i ich stany emocjonalne. W drugiej obsadzie dodatkowo doszedł do głosu konflikt pokoleń za sprawą przeciwstawienia sobie Wołodymyra Pańkiwa, doświadczonego śpiewaka ze stażem scenicznym, oraz Adriana Domareckiego, będącego jeszcze studentem. – Lesław Czapliński, Maestro.net (czytaj dalej)
"Polski Faust" w XXI w.
„Pan Twardowski” Ludomira Różyckiego powrócił na naszą scenę sto lat po prawykonaniu (9 maja 1921, Teatr Wielki w Warszawie) i dwadzieścia lat po ostatniej krakowskiej realizacji (2001 r. w inscenizacji i choreografii Hanny Chojnackiej; wcześniej także w 1980 r. w reżyserii, inscenizacji i choreografii Tomasza Gołębiowskiego). Autorką nowej inscenizacji i choreografii jest Violetta Suska – dokonując reinterpretacji znanej legendy o najsłynniejszym polskim czarnoksiężniku, przeniosła ona wydarzenia we współczesne nam realia i uwypukliła ponadczasowe przesłanie spektaklu.
Powstało barwne, dynamiczne przedstawienie o właściwej dramaturgii, bogate w liczne epizody eksponujące wspomniane tematy zrealizowane w konwencji snu głównego bohatera. Nie można przy tym odmówić choreografowi umiejętności łączenia tańca klasycznego z elementami i formą tańca współczesnego oraz charakterystycznego. Ważnym czynnikiem budującym klimat całego przedstawienia były pełne fantazji kostiumy i scenografia Marii Balcerek wspomagane przez światła i projekcje przygotowane przez Marcina Nogasa. […] Przechodząc do poziomu wykonawczego należy zaznaczyć, że cały zespół baletowy Opery Krakowskiej dał w tym spektaklu dowód drzemiących w nim możliwości twórczych. Na jego tle błyszczeli niczym gwiazdy, Dzmitry Prokharau w roli Diabła, Yauheni Raukuts jako Młody Twardowski i Agnieszka Chlebowska – Kobieta w Czerwieni. Podobały się również Sofia Manca i Marianna Morfin-Schanchez w efektownej choreografii Lalek Krakowskich. Tomasz Tokarczyk przy dyrygenckim pulpicie starał się wyeksponować liryczne fragmenty i symfoniczny charakter muzyki Różyckiego. Czujnie też pilnował tempa pomagając w ten sposób tancerzom w spokojnym wykonaniu swoich zadań. – Adam Czopek, Maestro.net (czytaj dalej)
„Pan Twardowski” powróci na naszą scenę już w lutym oraz kwietniu, zaś „Mozarta i Salieriego” zobaczymy ponownie w marcu 2022 r.
Powstało barwne, dynamiczne przedstawienie o właściwej dramaturgii, bogate w liczne epizody eksponujące wspomniane tematy zrealizowane w konwencji snu głównego bohatera. Nie można przy tym odmówić choreografowi umiejętności łączenia tańca klasycznego z elementami i formą tańca współczesnego oraz charakterystycznego. Ważnym czynnikiem budującym klimat całego przedstawienia były pełne fantazji kostiumy i scenografia Marii Balcerek wspomagane przez światła i projekcje przygotowane przez Marcina Nogasa. […] Przechodząc do poziomu wykonawczego należy zaznaczyć, że cały zespół baletowy Opery Krakowskiej dał w tym spektaklu dowód drzemiących w nim możliwości twórczych. Na jego tle błyszczeli niczym gwiazdy, Dzmitry Prokharau w roli Diabła, Yauheni Raukuts jako Młody Twardowski i Agnieszka Chlebowska – Kobieta w Czerwieni. Podobały się również Sofia Manca i Marianna Morfin-Schanchez w efektownej choreografii Lalek Krakowskich. Tomasz Tokarczyk przy dyrygenckim pulpicie starał się wyeksponować liryczne fragmenty i symfoniczny charakter muzyki Różyckiego. Czujnie też pilnował tempa pomagając w ten sposób tancerzom w spokojnym wykonaniu swoich zadań. – Adam Czopek, Maestro.net (czytaj dalej)
„Pan Twardowski” powróci na naszą scenę już w lutym oraz kwietniu, zaś „Mozarta i Salieriego” zobaczymy ponownie w marcu 2022 r.